Filar. Rodzaj konstrukcji, na którym wspiera się ciężar sklepienia. Im więcej filarów, tym konstrukcja jest solidniejsza i może „więcej unieść”.
To definicja budowlana, ale i w praktyce uważności takie filary występują. Nie są z cegły rzecz jasna. To przyjęcie w umyśle określonej postawy służące podtrzymaniu efektów praktyki.
🧘🏻 nieosądzanie
🧘🏻 cierpliwość
🧘🏻 umysł początkującego
🧘🏻 zaufanie
🧘🏻 bezwysiłkowość
🧘🏻 akceptacja
🧘🏻 odpuszczanie
Możesz odnieść wrażenie, że to postawy trudne a nawet Ci obce. Jeśli tak jest, spokojnie. Wszystko jest z Tobą w porządku. Przy regularnej, codziennej praktyce cały proces ich „przyjęcia w siebie” odbywa się bez większego wysiłku z Twojej strony.
Te siedem filarów podejścia do praktyki wzajemnie się przenikają. Pielęgnowanie jednej z tych postaw prowadzi do ugruntowania kolejnej, ta do kolejnej i dalej do kolejnej, tworząc w ten sposób solidny fundament, na którym możemy oprzeć naszą praktykę medytacyjną.
NIEOSĄDZANIE
Jaka jest/była Twoja pierwsza reakcja na zdjęcie powyżej?
Nieładne, brzydkie, smutne albo brudne?…
Oceniamy wszystko, co tylko otrze się o nasze zmysły. Ludzi mijanych na ulicy, pomieszczenie, w którym się znajdujemy, zapach z chińskiej knajpki, posty, relacje na social mediach czy grę piłkarzy w trakcie meczu. Oceniamy także samych siebie i to często bardziej surowo niż otoczenie.
Zwykle jesteśmy uwikłani w nieprzerwany strumień osądów i automatycznych reakcji na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. To tylko pułapka umysłu. Etykietuje, kategoryzuje i nastawia nas do żywego doświadczenia. Odbierając tym samym jego pełnię.
Wzbudza fale emocji czyniąc nas niezadowolonym, zalęknionym lub zniechęconym. Tracimy w ten sposób wewnętrzną równowagę i spokój.
Uważność wypiera tworzenie własnych konceptów, opinii, sympatii czy antypatii. Jest doświadczeniem tego, co dzieje się teraz, bez osądu, bez nadawania znaczenia czy wartości.
Jest jak jest, nie musi być inne, nie jest ani gorsze, ani lepsze, nie jest „żadne”. Po prostu jest. To pozwala odbierać rzeczywistość bez zniekształceń wynikających z naszych poglądów.
Ale taką postawę wypracowuje się stopniowo, bez pośpiechu, bez presji.
Gdy orientujemy się, że umysł pogrąża się w osądzaniu, nie powstrzymuj go. Wpadniesz ponownie w kołowrotek myślotoków.
Wystarczy być świadomym, że to się dzieje i kontynuować obserwację wszystkiego, co się pojawia. Także tych pojawiających się osądzających własnych myśli. Bez podążania za nimi czy wpływania na nie. Pomocne może być także skierowanie całej uwagi na obserwację oddechu.
Jeżeli mówicie dorosłym „widziałem dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu” – nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: Widziałem dom za milion. Wtedy krzykną; „Jaki to piękny dom”.
/Antoine de Saint-Exupery, Mały Książę/
CIERPLIWOŚĆ
Chłopiec stał przez długi czas, bacznie obserwując wysiłki motyla. Jego dotychczasowe mieszkanko rozpękało się milimetr po milimetrze, a przez pęknięcie na powierzchni kokonu coraz wyraźniej było widać cienisty meszek na skrzydłach.
Nagle motyl zastygł, chłopcu wydało się, że opadł z sił, zaprzestał walki, poddał się. Niewiele myśląc, postanowił, że mu pomoże. Powoli, bardzo ostrożnie, za pomocą maleńkich nożyczek, przeciął kokon. Motyl z łatwością wyślizgnął się ze swojej pułapki, jednak… nie zerwał się do lotu. Jego skrzydła były pogniecione, a on sam zbyt słaby.
Chłopiec nie rozumiał, co się stało. „Dlaczego nie rozwinie skrzydeł i nie poleci?” – niecierpliwił się. Skrzydła motyla nigdy nie uniosły go w podniebny lot. Motyl cale swoje życie spędził, czołgając się.
Ten mały chłopiec nie wiedział, że natura celowo umieściła larwę motyla w ciasnym kokonie, że proces wyswobodzenia się musi być powolny, niespieszny.
Czas jest potrzebny po to, by specjalne substancje chemiczne, dzięki którym będzie mógł latać, przedostały się do skrzydeł motyla.
*na podstawie opowiadania Henry’ego Millera „Why the butterfly died”
Człowiek, aby wyjść na świat z łona matki jako samodzielna istota potrzebuje dziewięciu miesięcy. Wiosna nie nadejdzie zaraz po jesieni, a żeby nastał dzień, potrzeba kilku godzin nocy. Wszystko ma swój czas a niecierpliwość nie przyspieszy procesu.
Szybkie tempo życia pobudza w nas niecierpliwość. Chcemy szybkich efektów, czujemy się rozdrażnieni, jeśli nie odnotowujemy szybkich postępów w działaniu. To potęguje napięcie, stawia organizm w stan alarmowy, pobudza hormony stresu. Cierpimy.
Kiedy praktykujemy medytację pielęgnujemy cierpliwość wobec własnego ciała i umysłu. Zatrzymujemy się w bieżącej chwili uświadamiając sobie, że bogactwo chwil nie polega na wypełnianiu ich aktywnością czy jeszcze większą dawką myślenia.
Wszystko ma swój czas…
UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO
Co to takiego?
Zaobserwuj dzieci w zabawie. One całą swoją uwagę skupiają tylko na tym czym zajmują się w danej chwili. Ich głowa nie wykonuje wtedy skomplikowanych wycieczek w przeszłość, nie planuje co by było, gdyby. Doświadczają tego, co teraz jest ich udziałem z pełnym zaangażowaniem umysłu w bieżącą chwilę.
Podobnie z poznawaniem świata. Małe dzieci badają świat wszystkimi zmysłami biorąc przedmioty nie tylko w rękę, ale i do buzi a niektóre wkładają je nawet do nosa (tego nie rekomenduję jednak). Każde zdarzenie jest dla nich świeże, nowe. Eksplorują świat bez uprzedzeń i oczekiwań. Z otwartym, czystym umysłem i niewiedzą podchodzą do każdego wydarzenia.
Zatracamy te umiejętności dorastając. Praktyka uważności pomaga je odkryć na nowo. Otwarty umysł pozwala nam zachować chłonność wobec naszych możliwości i nie pozwala nam utknąć w koleinach własnych kompetencji, zbudowanych często na przekonaniu, że wiemy więcej niż w rzeczywistości.
Przytoczę tutaj cytat japońskiego mistrza zen „W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta – [tylko] parę” (Rosi Suzuki).
Wiem, że nie wiem. To sedno początkującego umysłu. W zachodniej kulturze uczy się nas, że nie wiedzieć to wstyd. Krępujemy się przyznać, że nie posiadamy dostatecznej wiedzy na jakiś temat. Czy to nie ogranicza naszych doświadczeń? Nawet do bardzo „znanego” możemy podejść z umysłem początkującego. Każdy wynalazca, naukowiec zaczynał przecież od „nie wiem”, zanim wykrzyknął „eureka”.
ZAUFANIE
Zaufanie to przeciwieństwo pewności. To odwaga do posłuchania swojej intuicji.
A czym jest intuicja?
Wewnętrznym głosem, odczuciem z ciała, reakcją zmysłów na bodziec. To jak z nieprzyjemnym zapachem, który powstrzymuje nas przed zjedzeniem nieświeżego posiłku.
Tylko, że głosu intuicji nie usłyszysz w miejskim hałasie, wśród miliona bodźców czy muzyce ciągle słuchanej na słuchawkach. Nie poczujesz jej, kiedy tracisz kontakt z ciałem, bo cała Twoja uwaga jest w głowie, zatopiona w myślach.
Intuicja komunikuje się „szeptem”, którego możesz doświadczyć:
- w ciszy, kiedy wyłączysz rozpraszacze zmysłów
- w medytacji, kiedy skierujesz całą uwagę do siebie wewnątrz
- w praktyce jogi, kiedy skupiasz uwagę na doznania płynące z wewnątrz ciała
- w obserwacji reakcji swoich zmysłów na bodziec
Oczywiście ten „szept” to tylko metafora. To bardziej odczucia z ciała. Twoje ciało zna wszystkie odpowiedzi.
W świecie pełnym rozpraszaczy bardziej ufamy zewnętrznym autorytetom niż własnej mądrości. Zagłuszamy siebie wewnątrz. Przewodnicy, nauczyciele, książki mogą dawać pewne wskazówki, sugestie, ale nie zwolnią nas z odpowiedzialności za bycie sobą.
Praktyka uważności wspiera postawę zachowania otwartości i chłonnego umysłu. Im bardziej pielęgnujemy w sobie tą ufność, tym łatwiej będzie nam pokładać większą ufność w innych ludziach.
Ufaj…
BEZWYSIŁKOWOŚĆ
Ze sklepu jubilerskiego wyszedł młody człowiek. Właśnie dla swojej ukochanej kupił pierścionek zaręczynowy.
Jego przyszła narzeczona mieszkała z rodzicami po drugiej stronie miasta nad brzegiem rzeki Trzymając kurczowo w ręku zawiniątko, pobiegł w stronę rzeki, Po drodze stwierdził, że będzie szybciej, gdy przejdzie po grobli.
Nagle pośliznął sę, a zawiniątko wpadło do wody. Niewiele myśląc, rzucił się w nurt rzeki Szukał wszędzie, bliżej, dalej, przewracał kamienie, kopał rękami w błocie. Wszystko na marne.
Jego szamotanina sprowadziła nad brzeg kilka osób. Widząc, jak się szarpie, ludzie zaczęli nawoływać, by się uspokoił, usiadł. Weź głęboki oddech, uspokój się, wołali.
On jednak ich nie słyszał, w dzikim szale nadal szukał pierścionka Ludzie znów zaczęli krzyczeć, to nic nie da. Przestań się miotać. Daj spokój!
W końcu młodzieniec posłuchał ich. Usiadł na brzegu grobli i pochylił głowę, wpatrując się w nurt rzeki.
Pomału mętna, wzburzona po jego poszukiwaniach woda stawała się coraz bardziej przejrzysta. Nagle, tuż przy swojej stopie, zobaczył coś połyskującego! Pochylił się, zanurzył dłoń i … wyłowił pierścionek. Szczęśliwy pobiegł do swojej ukochanej. /Afrykańska opowieść ludowa/
Niemal wszystkim naszym działaniom nadajemy cel, coś zdobywamy, do czegoś dążymy. Często i siadając do medytacji budujemy oczekiwania: teraz się zrelaksuję, wyciszę, dostanę wgląd. I paradoksalnie wywierając presję na nasz umysł zamiast relaksu wzmagamy stres, zamiast wyciszenia budujemy napięcie albo narażamy się na frustrację, kiedy wgląd nie przychodzi.
Takie podejście nie sprzyja praktyce uważności, która polega na zaangażowaniu uwagi w bieżące wydarzenia. Siadasz do medytacji, siadaj do medytacji, kiedy czujesz ból, bądź z tym bólem a nie obiecuj umysłowi, że go zwalczysz. Bądź z tym co jest, nie zaklinaj rzeczywistości, nie kreuj. Przyglądaj się temu, co się pojawia. Nie oceniaj, nie nadawaj znaczenia. Nie ma potrzeby czegoś z tym robić.
W medytacji najlepszym sposobem osiągania celów jest porzucanie wysiłku zmierzającego do ich osiągania. Celem jest droga a nie punkt mety.
Gdziekolwiek jesteś, po prostu bądź.
AKCEPTACJA
Marnujemy mnóstwo energii, negując to, co i tak się już wydarzyło. Próbujemy wymusić bieg zdarzeń zgodny z naszymi oczekiwaniami, co jedynie podnosi poziom napięcia.
Akceptacja nie oznacza, że musimy wszystko polubić albo przyjąć bierna postawę wobec wszystkiego, co nas spotyka, lub zrezygnować ze swoich zasad i wartości.
Nie oznacza, że jesteśmy zadowoleni z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy albo że zobojętnieliśmy do tego stopnia, że tylko wzruszamy ramionami.
Nie znaczy, że powinniśmy zaprzestać uwolnienia się od autodestrukcyjnych nawyków albo porzucić pragnienie zmiany i rozwoju. I że powinniśmy tolerować niesprawiedliwość, unikać zaangażowania w sprawy otaczającego nas świata.
Nie chodzi wcale o bierną rezygnację.
Akceptacja oznacza po prostu to, że prędzej czy później musimy przystać na postrzeganie rzeczy takimi, jakie są. Takie podejście przygotowuje grunt pod odpowiednie działanie niezależnie od tego, co akurat się dzieje.
Jeśli będziemy jasno widzieć rozwój sytuacji, nie pozwalać, by nasza percepcję przyćmiły samolubne osady, pragnienia, lęki i uprzedzenia, znacznie lepiej zorientujemy się, co się dzieje, a potem podejmiemy działania zgodnie z wewnętrznym przekonaniem.
W praktyce medytacji pielęgnujemy akceptację, przyjmując każdą chwilę taką, jaka się pojawia i spoczywając w niej całym sobą. Staramy się nie narzucać swoich koncepcji na temat tego, co powinniśmy czuć, myśleć czy widzieć w danym doświadczeniu.
Zamiast tego staramy się przywoływać chłonny umysł i otwartość wobec wszystkiego, co czujemy, myślimy i widzimy oraz akceptować to.
ODPUSZCZANIE
Podobno w Indiach istnieje wyjątkowo sprytny sposób łapania małp. Myśliwi wycinają w kokosie otwór na tyle mały, żeby małpa mogła włożyć przez niego tylko łapę. Potem z drugiej strony wiercą dwa jeszcze mniejsze otwory, przewlekają przez nie drut i zostawiają kokos pod drzewem, mocując go do pnia. Następnie do kokosa wsuwają banana i chowają się. Małpy schodzą i wkładają łapę do kokosa, żeby chwycić banana. Dziura w kokosie jest wycięta tak przemyślnie, że małpa może wsunąć do środka łapę, ale nie może jej wyjąć, mając zaciśnięte palce. Aby uciec, małpa musi po prostu puścić banana. Ale nie chce.
Jesteśmy inteligentnymi istotami, a jednak nasz umysł często zastawia na nas bardzo podobna pułapkę. Dlatego rozwijanie postawy odpuszczenia czy też wolności od przywiązania ma fundamentalne znaczenie w praktyce medytacji.
Gdy zaczynamy zwracać uwagę na nasze wewnętrzne doświadczenia, szybko odkrywamy, że istnieją pewne myśli, uczucia i sytuacje, do których umysł najwidoczniej chce przylgnąć. Jeśli są przyjemne, staramy się te myśli, uczucia i sytuacje przedłużyć, przeciągnąć albo przeżyć ponownie. Podobnie istnieje też wiele myśli, uczuć i przeżyć, których próbujemy się pozbyć albo przed nimi uciec, ponieważ są nieprzyjemne, bolesne lub przerażające, więc się przed nimi bronimy.
W praktyce medytacji celowo hamujemy skłonność do lepszego traktowania jednych aspektów naszych doświadczeń i eliminowania innych. Zamiast takiej selekcji pozwalamy, by nasze przeżycia płynęły w takiej postaci, w jakiej się pojawiają i obserwujemy je chwila po chwili.
Puszczanie” jest sposobem na to, by pozwolić rzeczom być, lub też akceptowaniem ich w naturalnej postaci.
Kiedy zauważamy, że nasz umysł staje się łapczywy wobec jednych doznań, a inne odpycha, przypominamy sobie, by umyślnie pohamować te odruchy i zobaczyć, co się stanie, gdy to zrobimy. Już nie podążamy za nimi ani chwili dłużej. Pozwalamy im zaistnieć, być a robiąc to, pozwalamy im odpłynąć. Gdy pojawiają się myśli dotyczące przeszłości lub przyszłości, „puszczamy” je również. Po prostu przyglądamy się im pozostając w czystej świadomości.
Źródła:
J.Kabat-Zinn „Życie piękna katastrofa”, „Praktyka uważności dla początkujących”, „Gdziekolwiek jesteś, bądź”